Z tęsknoty za czasami kiedy sucha bułka była chrupiąca a nie nie sypiąca się dookoła i pełna bynajmniej nie powietrza :D, postanowiłam spróbować odtworzyć ten smak. To nie do końca to, ale jestem już bardzo blisko :)
Składniki:
3 szklanki mąki
łyżeczka soli
łyżeczka cukru
25 g świeżych drożdży
szklanka ciepłej wody
2 łyżki oleju
W szklance ciepłej wody przygotowujemy zaczyn z drożdży, 2 łyżek mąki i cukru. Mieszamy rozpuszczając drożdże i odstawiamy na 15 minut żeby zaczął pracować.
Do miski wsypujemy pozostałe składniki, dodajemy zaczyn i wyrabiamy elastyczne, nieklejące się do rąk ciasto. Odstawiamy na godzine w ciepłe miejsce przykryte ściereczką do wyrośnięcia.
Po wyrośnięciu jeszcze raz zagniatamy ciasto i formujemy z niego bułeczki, posypujemy z wierzchu odrobiną mąki i nacinamy głęboko nożem przez środek.
P.S Mnie wyszły 4 sztuki, ale możecie spokojnie podzielić ciasto na 5 albo i 6 części bo bułeczki dość wysoko rosną.
Pieczemy w piekarniku nagrzanym do 190 stopni aż się zarumienią.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz